Tyle dobrego o Panu słyszałem, co złego! Czyli o szukaniu igły prawdy w stogu kłamstw.

Wojna to polityka

Wiodący temat ostatnich tygodni to oczywiście wojna w Ukrainie. Codzienne medialne analizy dotyczące wariantów koronawirusa i skuteczności szczepień zostały skutecznie wyparte przez analizy ekspertów wojennych i migracyjnych – od tych wieszczących trzecią wojnę światową i koniec cywilizacji w efekcie konfliktu atomowego, poprzez surowych strategów wojennych, aż do społeczników i wolontariuszy z sercem na dłoni niosących wszelką pomoc uchodźcom. Oznacza to, że trwa kolejny zmasowany atak informacyjny na nasze umysły. Oczywistym jest i chcę to mocno podkreślić, że każda przemoc, bez względu na wymiar i zasięg jest złem, czyli winna być piętnowana i nieakceptowalna, jednak podobnie jak w przypadku pandemii zalecana jest daleko idąca ostrożność w przyswajaniu komunikatów bez sprawdzenia rzetelności źródła i interesu informującego, ponieważ dla wielu polityków wojna jest kolejnym tematem-okazją, do cynicznego ugrania kilku punktów na skali poparcia społecznego.

Wojna a media

Żyjemy w czasach kultu mediów natychmiastowych (informacja plus reakcja tu i teraz), zatem przyzwyczailiśmy się już do potoku wiadomości (telewizor, radio, komputer, smartfon). Spora część odbiorców jest już świadoma procesów manipulacyjnych i próbuje tę wiedzę wykorzystywać. Niestety cała masa użytkowników sieci ciągle bezrefleksyjnie przyswaja wszystko co zostanie im podane. W kontekście konfliktu w Ukrainie pewną ciekawostką są reakcje osób publicznych (upowszechniana dzielnie przez różne media), na narrację Rosji, która jako strona konfliktu serwuje światu swoją opowieść. Najważniejsi politycy rosyjscy przedstawiają własną – alternatywną wersję rzeczywistości (od nazwy samego konfliktu „operacja specjalna” zamiast wojna zaczynając, poprzez zaprzeczanie atakom na ludność cywilną czy używanie określonych – zakazanych konwencjami międzynarodowymi – rodzajów broni, a na demonizowaniu narodowości kończąc). Można nawet zauważyć u nich swoisty wyścig w wymyślaniu argumentacji mającej uprawdopodobnić ich tok myślenia (w roli głównej wystąpił nawet barszcz!).

Słowa te są następnie komentowane przez kolejnych polityków na całym świecie. U niektórych z nich  możemy zaobserwować niezwykłą wręcz determinację w próbach połączenia ognia z wodą – czyli zauważenia okrucieństwa, ale w taki sposób by za bardzo nie urazić Rosji. W tle oczywiście gaz, ropa i inne wielkie pieniądze.

Wojna a narracja

Ostatnio premier Węgier budując swoją opowieść polityczną, na pytanie o ocenę masakry ludności cywilnej w ukraińskiej Buczy, w jego mniemaniu „pewnie” sprytnie, wykorzystał powszechne przekonanie, że dziś wszyscy manipulują informacją i przekazem, zatem on wykazuje daleko idącą ostrożność w wygłaszaniu kategorycznych ocen. Zacytowany przez agencję AFP, na konferencji prasowej w Budapeszcie (06.04.2022) powiedział – „Wszystkie przypadki trzeba dokładnie zbadać. Żyjemy w czasach masowej manipulacji, w których nie możemy wierzyć nawet temu, co widzimy na własne oczy”. Dyplomacja uników.

Szanowni Państwo, Ci z Was, którzy jeszcze próbują szukać igieł prawdy w stogu kłamstwa, niech już się nie łudzą. Będziemy mieli coraz więcej oficjalnych wystąpień najważniejszych osób, które uczestniczą w sprawowaniu władzy, noszących znamiona już nie półprawd, ale bezczelnych kłamstw. Kilka lat temu analitycy przestrzeni informacyjnej z niesmakiem wskazywali na Donalda Trumpa, który brylował w tłumaczeniu wszystkiego „po swojemu”. Dziś takich „Trumpów” mamy już jak widać w każdym zakątku świata. Zaczynamy się przyzwyczajać, a to nie wróży dobrze na przyszłość.