Dlaczego Robert chciał zobaczyć Igę, czyli magia nieoczekiwanych nieoczywistości

Pierwszy weekend czerwca 2022 był wyjątkowo emocjonujący dla polskiego kibica. Nasza najlepsza tenisistka grała w finale wielkoszlemowego turnieju Roland Garros. Na szczęście i dla zdrowia kibicowskich serc pewnie i szybko pokonała Amerykankę Coco Gauff 6:1, 6:3. Poza samym zwycięstwem, wyjątkowe są okoliczności, ponieważ był to szósty turniej wygrany z rzędu. Podziw i szacunek zasłużone.

Oczywiście media natychmiast rozpisały się o Idze i samym meczu, jednak środek ciężkości został delikatnie przesunięty na spotkanie z wyjątkowym widzem na trybunach, którym był dość znany polski piłkarz Robert. Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że to zupełnie przypadkowe i ze wszech miar sympatyczne wydarzenie. Hmm, a jeśli nie przypadkowe, ale NADAL sympatyczne? O tym za chwilę…

Robert a tenis

Każdy kto śledzi życie publiczne piłkarza wie, lub może przeszukać Internet w celu samodzielnego potwierdzenia faktu, że Robert dotychczas nie był jakimś szczególnym fanem tenisa. Dość stwierdzić, że próżno szukać innej podobnej wzmianki lub fotografii z meczu tenisowego. Bywały jedynie dość miłe, ale bardzo kurtuazyjne wymiany uprzejmości w mediach społecznościowych Igi i Roberta, wszak są to w chwili obecnej najbardziej rozpoznawane twarze polskiego sportu.

Zbieg okoliczności?

Zatem czemu akurat teraz się pojawia na meczu tenisowym, gdy w ostatnich tygodniach mówi się o nim głównie w kontekście ewentualnego transferu z Bayernu Monachium do np. FC Barcelony lub Realu Madryt. Pojawia się, i jak podały media, oraz co widać na zdjęciach, siedział blisko sztabu trenerskiego najlepszej tenisistki świata. Miejsce w którym się pojawił nie było przypadkowe. Można zaryzykować domniemanie, że było wielce prawdopodobne, że zwycięska Iga w pierwszej kolejności podzieli się radością z najbliższymi osobami, zatem z pewnością dojrzy też piłkarza będącego tuż obok. Interakcja gwarantowana. Tak też się stało. Punkt dla wszystkich. Owacje!

Dzień drugi

Nadchodzi niedziela i media ponownie dostrzegły Roberta oglądającego na żywo, tym razem męski finał French Open, w którym Hiszpan Rafael Nadal pewnie pokonał Norwega Caspera Ruuda 6:3, 6:3, 6:0. W mojej opinii są to bardzo ciekawe ruchy wizerunkowe Roberta i jego sztabu, wszak Rafael jest uwielbiany przez swoich rodaków i sam często podkreśla swoje zamiłowanie do piłki nożnej, co w kontekście przygotowywania gruntu pod ewentualny transfer do jednego z wielkich klubów hiszpańskich jest nie bez znaczenia. Na marginesie Rafael często przypomina, że jest wielkim kibicem Realu Madryt, choć jego wujek grał w słynnej Barcelonie. Tym samym kolejne kilka punktów na skali sympatii kibiców zdobyte przez Roberta plus wspaniała okazja do bezpośrednich, kuluarowych rozmów z innymi kibicami np. decydentami w hiszpańskim futbolu… może jednak Realu?

Dyplomacja czy negocjacja

Gdy dodamy do tego ostatnie publiczne, bardzo emocjonalne wypowiedzi Roberta o jego wypaleniu w dotychczasowej drużynie, zdamy sobie sprawę z interesującej strategii przyjętej przez Roberta w kontekście różnorodnych, ale coraz intensywniejszych nacisków wywieranych na włodarzy swojego klubu, by w końcu zgodzili się na transfer. Z pewnością każde wydarzenie z jego udziałem generuje lawinę publikacji, komentarzy i analiz. Uczmy się od najlepszych i trzymajmy kciuki by efekt końcowy był optymalny i satysfakcjonujący naszego idola.